Stanisław Neblik - Fojerman Godej, czytej a pisz po ślonsku
 
Ô mie
Piyrszo strona
Napisz do mie - kontakt 
Linki
Fraszki a powiedzynia
Velorex
Radzijów, Rybnik
Fraszki a powiedzynia II
Fraszki a powiedzynia III
Opowiadania
Fraszki a powiedzynia IV
Tłōmaczynia
Fraszki a ppwiedzynia V
Zwyrtki
Szpacyjka
Dlo dziecek
Tłōmaczynia II
Zwyrtki II
Dlo dziecek II
Zwyrtki III
O Tigrze we fligrze
Dlo dziecek III
Slónsk downiyj
Slónsk dzisiej
Ślónsk dzisiej II
Limeryki
Śpiywki ślónski
Limeryki II
Prziroda
Limeryki III
Ślabiczka
Wiersze roztomańte
Limeryki IV
Ślabiczka II
Wiersze roztomańte II
Limeryki V
Wiersze roztomańte III
O Fojermanie
O kocie w samolocie
Po polsku - dla dzieci
Po polsku - różne
Po polsku - dla dzieci II
Po polsku - dla dzieci III
Po polsku - różne II
To już było (archiwum)
Podziel sie sobom
Bruksela
Kiczka
Strasburg 2019
Gōrnoślōnsko Tragedyjo
Grabowina, moji gniozdo
Inksi ô nas
 


Licznik

o2u.pl - darmowe liczniki

Ksiónżka gości

 

Nowości i zmiany

 


2004.09.26


Jeden dzień z życia


Dumny jest mały Franek i chwali się kolegom,

że ma dzielnego tatę, który ratuje ludzi.

Strażakiem jest tata jego,

czym wśród chłopaków podziw budzi.



Zaprosili kiedyś Franka tatę - Krzysia,

do szkoły na lekcje dzieci,

by opowiedział swoje przeżycia,

jak w straży mu czas leci.



Posłuchajcie więc strażaka Krzysia,

o jednym jego dniu w straży,

opowie on swoje przeżycia,

z dnia który kiedyś się zdarzył:



Gdy do pracy przychodzi, od razu

w mundur swój on się ubiera

i udaje sie do samochodów, do garażu

i sprzęt swój z sobą zabiera.



Ma tam hełm, co głowę chroni,

maskę na twarz przeciwdymową,

rękawice specjalne do ochrony dłoni

i kominiarkę przeciwpożarową.



Ma także mundur specjalny,

latarkę świecącą w nocy,

i taki czujnik specjalny,

który sam wzywa pomocy.



Wszystko to strażak w szatni zostawia,

przy samochodach na garażu,

gdy niebezpieczeństwo się pojawia,

może to z sobą zabrać od razu.



Teraz strażak sprawdza samochody,

czy wszystko na swoim miejscu leży,

czy w zbiornikach jest pełno wody,

czy węże zwinięte są jak należy.



Jest tutaj ważny każdy szczegół,

wszystko musi dokładnie pasować,

w czasie pożaru wszystko robi w biegu

i wtedy nie może niczego brakować.



Gdy wszystko strażak przygotuje,

pozałatwia wszystkie sprawy,

idzie i wodę gotuje,

żeby się napić herbaty, czy kawy.



Następnie strażak parę godzin ćwiczy,

wszyscy muszą się razem zgrać,

by jeden na drugiego mógł liczyć,

by udział w akcji wspólnie mogli brać.



Węże rozwijać się uczą,

pierwszej pomocy udzielać,

zawsze gotowi być muszą,

czy święto, czy niedziela.



I po drabinie chodzą,

dokładnie i bezpiecznie,

czasami z wężem z wodą,

by umieć, gdy to konieczne.



****



Drogą dwaj chłopcy idą sobie

i zobaczyli polankę suchej trawy,

zrodziło im się w głowie,

by ją podpalić dla zabawy.



Już słychać alarm głośny,

ktoś zadzwonił do straźy,

telefonisty głos donośny:

UWAGA. POŻAR TRAWY.



I biegną wszyscy strażacy,

jedni po rurach zjeżdżają

i jacyś inni tacy,

w pośpiechu się ubierają.



Specjalne buty wkładają,

ubranie przeciwogniowe,

już hełmy na głowach mają,

więc wszystko do akcji gotowe.



Rusza ekipa dzielna do akcji,

do ognia gdzieś tam w oddali

i słychać w radiostacji:

'szybciej, bo las się zapali'.



Pędzą, pędzą i dojechali,

węże w mig rozwijają,

hektar trawy się pali,

więc wodą polewają.



Samochód w łące grzęźnie,

bo dróżka bardzo wąska,

więc rozwinęli wszystkie węże,

lecz już nie płonie łąka.



Tak to z powodu zabawy

dwóch niepoważnych chłopaków,

spłonął hektar trawy,

angażując sześciu strażaków.



Las oni cały uratowali,

lecz nieźle się zmęczyli

i wodę całą wylali,

a tu słychać po chwili...



Telefonista ich woła,

głos ten oni dobrze znają:

'tam pali się stodoła',

a aut już więcej nie mają.



Węże zwijają w pośpiechu,

ile sił im jeszcze zostało,

biega człowiek przy człowieku,

lecz wody mają mało.



Jadą przez wieś, hydrantów szukają,

w końcu jakieś znaleźli,

niestety, końcówek one nie mają,

bo huligani na złom wywieźli.



Bezsilni, w duchu wyzywają,

bo zdają sobie przecież sprawę,

że ludzie tam na pomoc czekają,

a ktoś bezmyślnie podpalił trawę.



Zanim wodę zatankowali,

minęło prawie pół godziny,

nim przed stodołę zajechali,

zastali tylko spalone ruiny.



Smutni są gospodarze, smutni nasi strażacy,

bo mimo ich poświęcenia dużego

i ich ciężkiej, niebezpiecznej pracy,

nie zdąrzyli uratować niczego.



Gdyby w remizie normalnie stali

i sprzęt do akcji mieli gotowy,

stodołę całą by uratowali,

a może chociaż do połowy.



Jadą strażacy z powrotem do straży,

wszyscy zmęczeni, umorusani cali

i każdy ma smutek wyryty na twarzy.

Po co ktoś trawę pali?



W remizie sprzęt oni czyszczą,

już rząd cały węży nowy

i hełmy ich też znowu błyszczą,

do akcji kolejnej są gotowi.



Tak się skończył dzień pracy

naszego strażaka Krzysia

i dzieci mogły zobaczyć

kawałek z jego życia.



Już koniec wierszyka tego

i coś do zapamiętania:

NIE PAL NIGDY TRAWY KOLEGO!

Strażak ma inne zadania.


Fojerman

 
Copyright (c)2009-2024 {Stanisław Neblik - Fojerman}